Przejdź do głównej zawartości

Legere et non intellegere neglegere est

Opłata planistyczna jest dochodem własnym samorządu i z mojego punktu widzenia słusznie stanowi wynagrodzenie za działania podejmowane raz dla zorganizowania ładu przestrzennego na danym terenie a dwa za wysiłek i koszty z tymi działaniami związane. Maksymalna wysokość oraz warunki ustalenia renty planistycznej zostały uregulowane ustawowo i są konkretyzowane w aktach prawa miejscowego.

Dopóki czytamy (ze zrozumieniem) zapisy ustawowe nie jest źle. Właściciel nieruchomości w pewnych warunkach zobowiązany jest podzielić się z samorządem zyskiem wynikającym ze wzrostu wartości nieruchomości wynikającym z wprowadzenia lub zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego w zamian za co otrzymuje konkretne korzyści. Czego się zatem czepiam, skoro uważam, że renta planistyczna jest słuszną opłatą? Ano czepiam się nie ustawodawcy czy korzystających ze słusznego prawa samorządowców. Czepiam się tego, co najbardziej irytujące – głupoty, nadinterpretacji i betonu, odpornego na wiedzę i trudnego do zarąbania (choć kropla wody powoli drąży skały a szczęśliwie w organach odwoławczych stopniowo przewagę zdobywają jednostki myślące; szczęśliwie mamy też organizację zawodową z prawdziwego zdarzenia, do której po opinię zawsze zwrócić się można).

Głupoty – bo w 90 % czytanych przeze mnie operatów stanowiących podstawę do ustalenia wysokości opłaty planistycznej powołani biegli nie szacują wartości prawa własności nieruchomości po i przed, mieszają pojęcia, nie uwzględniają cech nieruchomości, współczynniki biorą z kapelusza, przyjmują do porównań nieruchomości podobne jak podobny jest słoń do supernowej (prawda – to „duże” i to duże), obliczają jednocześnie wzrost wynikający ze zmiany planu i zmian powierzchni, słowem – nie wiedzą co czynią.

Nadinterpretacji – bo w znakomitej większości czytanych operatów biegli uważają, że im więcej naliczą tym więcej splendoru i wdzięczności z organu samorządowego na nich spadnie, co jak wiem z rozmów z samymi zainteresowanymi samorządowcami akurat prawdą w większości przypadków nie jest.

Betonu – bo każda rozmowa z autorem potworka zwanego dumnie operatem szacunkowym prowadzi do jednego. Autor (autor!, autor!) z nadanymi przez właściwego ministra uprawnieniami osłania się tym świstkiem papieru jak tarczą za hufce biorąc „doświadczenie” zawodowe, REV’y i ilość godzin obowiązkowych szkoleń.

Tymczasem z siedmiu leżących na moim biurku operatów w sprawie renty tylko jeden ma jakie takie znamiona sensu.

W pogoni za zleceniami, terminami i kolejnymi kilkoma banknotami rzeczoznawca nie ma czasu zastanowić się nad tym, co robi i jak robi. Nie ma czasu zastanowić się nad tym, co czyta i jaki jest sens czytanego. Mam nadzieję, że ten brak zrozumienia wynika wyłącznie z braku czasu. Nie chcę myśleć, że wynika z samej niemocy czytania. Wierzcie mi legere et non intellegere neglegere est (czytać i nie zrozumieć jest zaniedbaniem).

Popularne posty z tego bloga

Przeznaczenie nieruchomości gruntowej.

Czytając operaty szacunkowe, które powstają w toku postępowania dowodowego w sprawach administracyjnych odnoszę wrażenie, że niektórzy rzeczoznawcy majątkowi w jakiś przedziwny i pokrętny sposób rozumieją pojęcie przeznaczenia nieruchomości. Być może wynika to z brzmienia art. 154 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 roku o gospodarce nieruchomościami (t.j. Dz. U. z 2010, nr 102, poz. 651, ze zm.; dalej ugn), który nakazuje określić przeznaczenie nieruchomości w pierwszej kolejności na podstawie obowiązującego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego a następnie, w sytuacji braku planu miejscowego na podstawie studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy lub decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu. Nie można mieć pretensji do rzeczoznawców majątkowych w taki sposób określających przeznaczenie nieruchomości skoro obliguje ich do tego zapis ustawowy czytany wprost. Jednak zarówno w środowisku rzeczoznawców jak i osób związanych z gospodarow...

zmiany w zasadach zwrotu nieruchomości wywłaszczonych

W dniu dzisiejszym (14 maja 2019) wchodzą w życie, uchwalone ustawą z dnia 4 kwietnia 2019 roku o zmianie ustawy o gospodarce nieruchomościami, zmiany w zasadach zwrotu nieruchomości wywłaszczonych. Od dzisiaj również, dla przypadków opisanych ustawą zmieniającą, liczyć należy dwunastomiesięczny termin na ponowne złożenie wniosku o ich zwrot. Dla wszystkich, byłych właścicieli lub współwłaścicieli oraz ich spadkobierców dzisiaj zatem zaczyna bić zegar, który wyznacza czas pozostały dla skutecznego odzyskania niektórych dawno wywłaszczonych nieruchomości. Tylko nieruchomość, która stała się zbędna z punktu widzenia celu wywłaszczenia może zostać zwrócona Warto pamiętać, że o zwrot nieruchomości wywłaszczonej można ubiegać się wówczas, kiedy stała się ona zbędna na cel wywłaszczenia przy czym za nieruchomość zbędną uznaje się taką, na której pomimo upływu lat siedmiu od dnia, w którym decyzja o wywłaszczeniu stała się ostateczna, nie rozpoczęto prac związanych z realizacją celu wywłas...

netto czy brutto a może inaczej?

Przetoczył się ostatnio przez listę dyskusyjną rzeczoznawców majątkowych problem wartości praw do nieruchomości i podstaw jej ustalania w kontekście podatku od towarów i usług – inaczej mówiąc problem zwany potocznie netto – brutto. Dyskusja była ostra a wyrażane przez jej uczestników poglądy można w zasadzie podzielić na trzy grupy. Grupa pierwsza stoi na stanowisku, że cena jest zawsze ceną netto; podatek VAT, który niektóre podmioty doliczają do ceny nie jest i nie może być jej elementem. Jest to stanowisko podobno zgodne z powszechnie obowiązującymi przepisami prawa a w szczególności z zapisami zawartymi w odpowiednich postanowieniach Kodeksu cywilnego. Pogląd przeciwstawny głosi, że cena to całkowita kwota jaką nabywca obowiązany jest spełnić wobec zbywcy z tytułu nabycia określonego prawa a wszelkie podatki jakie obowiązany jest uiścić zbywca z tytułu otrzymania ceny czy też odliczyć może nabywca z tytułu jej uiszczenia są po prostu jej składowymi zwłaszcza, że owa zapłacon...